Post by Jaga on Aug 24, 2022 4:46:55 GMT -7
przegladsportowy.onet.pl/pilka-nozna/umieral-zaprosil-wszystkich-na-ostatnia-noc-byla-na-zywo/yw9tl9x
Zanim umarł, zdążył jeszcze usłyszeć w słuchawce głos córki. Poleciały mu łzy, a pół godziny później już nie żył. Fernando Ricksen, jego rodzina i przyjaciele, najgorszego spodziewali się jednak od dawna. Walczyli bowiem z chorobą, która zawsze wygrywa.
dzisiaj, 06:30
Udostępnij
Fernando RicksenFernando Ricksen (Foto: VI-Images/Twitter / Twitter/Getty Images)
W środę FC Barcelona rozegra z Manchesterem mecz charytatywny. Dochód zostanie przeznaczony na badania, które mają pomóc w znalezieniu lekarstwa na ALS [stwardnienie zanikowe boczne] — chorobę, która powoduje postępujący zanik mięśni
Z ALS walczy m.in. Juan Carlos Unzue, były bramkarz i trener Barcelony. 55-latek jest głównym pomysłodawcą środowego spotkania na Camp Nou. Jego fundacja pomaga osobom zmagającym się z tą chorobą
W przeszłości wielu piłkarzy przedwcześnie zakończyło karierę, a kilka lat od momentu, w którym usłyszeli diagnozę, umierali. Tak było także z Fernando Ricksenem
Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Usłyszał diagnozę w 2013 r., zmarł sześć lat później. Zdążył się jednak pożegnać z fanami. Dokładnie 28 czerwca zorganizował swoja "ostatnią noc". Zaprosił ludzi, nagrywając wzruszające wideo, gdy porozumiewał się za pomocą generatora mowy. Ważył wówczas niespełna 40 kilogramów, przez co w żaden sposób nie przypominał twardego zawodnika, którego wszyscy pamiętali z piłkarskich boisk. W obliczu choroby stał się bezbronny. W hotelu w Glasgow towarzyszyła mu wówczas żona Veronika i 7-letnia Isabella. Bilety na jego pożegnanie wyprzedały się błyskawicznie, na sali pojawiło się 200 osób.
Zmarł 18 września 2019 r. Zanim to się stało, usłyszał głos córki, która w nagraniu pochwaliła się, że wygrała turniej w kręgle. Opiekunka, która była przy Ricksenie, odtwarzała głos dziewczynki sześciokrotnie. Fernando długo nie reagował, spał od kilku dni. W pewnym momencie opiekunka zdecydowała się puścić nagranie po raz siódmy, po policzku byłego piłkarza spłynęła łza. Pół godziny później zmarł...
Twardziel na boisku i poza nim. Rywal był jednak zbyt silny...
Holender zmarł w wieku 43 lat. Był prawym obrońcą, występował m.in. w Glasgow Rangers i w Zenicie Sankt-Petersburg. Kochał życie, w całym znaczeniu tego słowa. Był waleczny na boisku, cieszył się mianem twardziela. Poza piłką także się nie oszczędzał. W swojej biografii opisał uzależnienie od alkoholu i od narkotyków, a także wszelkich uciech cielesnych i wielu poznanych kobietach. Na boisku nigdy nie odpuszczał, walczył do końca. Podobnie było z nieuleczalną chorobą. Wierzył, że ją pokona, wbrew logice i statystykach. Od momentu, w którym usłyszał diagnozę, w tym wypadku będącą wyrokiem śmierci, żył jeszcze 6 lat. Łudził się, że wygra kolejny mecz w swoim życiu, ale tym razem rywal był zbyt silny. Holender zostawił żonę i 7-letnią córkę.
Wywoływał skandale, potrafił nago biegać po samolocie, jeździł po pijaku, będąc piłkarzem Zenita pobił się z kapitanem własnej drużyny. W 2013 r. ukazała się jego biografia, promował ją w jednym z holenderskich programów telewizyjnych. Prowadzący zauważył problemy Ricksena z wysławianiem się. Gdy spytał, z czego to wynika, 12-krotny reprezentant Holandii ze łzami w oczach opowiedział, jaką diagnozę niedawno usłyszał. Narracja programu mocno się wówczas zmieniła, zamiast humorystycznego nastroju i kolejnych omawianych skandali oraz anegdot z życia piłkarza, prowadzący i ludzie będący w studiu zaczęli mu współczuć.
Zanim umarł, zdążył jeszcze usłyszeć w słuchawce głos córki. Poleciały mu łzy, a pół godziny później już nie żył. Fernando Ricksen, jego rodzina i przyjaciele, najgorszego spodziewali się jednak od dawna. Walczyli bowiem z chorobą, która zawsze wygrywa.
dzisiaj, 06:30
Udostępnij
Fernando RicksenFernando Ricksen (Foto: VI-Images/Twitter / Twitter/Getty Images)
W środę FC Barcelona rozegra z Manchesterem mecz charytatywny. Dochód zostanie przeznaczony na badania, które mają pomóc w znalezieniu lekarstwa na ALS [stwardnienie zanikowe boczne] — chorobę, która powoduje postępujący zanik mięśni
Z ALS walczy m.in. Juan Carlos Unzue, były bramkarz i trener Barcelony. 55-latek jest głównym pomysłodawcą środowego spotkania na Camp Nou. Jego fundacja pomaga osobom zmagającym się z tą chorobą
W przeszłości wielu piłkarzy przedwcześnie zakończyło karierę, a kilka lat od momentu, w którym usłyszeli diagnozę, umierali. Tak było także z Fernando Ricksenem
Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Usłyszał diagnozę w 2013 r., zmarł sześć lat później. Zdążył się jednak pożegnać z fanami. Dokładnie 28 czerwca zorganizował swoja "ostatnią noc". Zaprosił ludzi, nagrywając wzruszające wideo, gdy porozumiewał się za pomocą generatora mowy. Ważył wówczas niespełna 40 kilogramów, przez co w żaden sposób nie przypominał twardego zawodnika, którego wszyscy pamiętali z piłkarskich boisk. W obliczu choroby stał się bezbronny. W hotelu w Glasgow towarzyszyła mu wówczas żona Veronika i 7-letnia Isabella. Bilety na jego pożegnanie wyprzedały się błyskawicznie, na sali pojawiło się 200 osób.
Zmarł 18 września 2019 r. Zanim to się stało, usłyszał głos córki, która w nagraniu pochwaliła się, że wygrała turniej w kręgle. Opiekunka, która była przy Ricksenie, odtwarzała głos dziewczynki sześciokrotnie. Fernando długo nie reagował, spał od kilku dni. W pewnym momencie opiekunka zdecydowała się puścić nagranie po raz siódmy, po policzku byłego piłkarza spłynęła łza. Pół godziny później zmarł...
Twardziel na boisku i poza nim. Rywal był jednak zbyt silny...
Holender zmarł w wieku 43 lat. Był prawym obrońcą, występował m.in. w Glasgow Rangers i w Zenicie Sankt-Petersburg. Kochał życie, w całym znaczeniu tego słowa. Był waleczny na boisku, cieszył się mianem twardziela. Poza piłką także się nie oszczędzał. W swojej biografii opisał uzależnienie od alkoholu i od narkotyków, a także wszelkich uciech cielesnych i wielu poznanych kobietach. Na boisku nigdy nie odpuszczał, walczył do końca. Podobnie było z nieuleczalną chorobą. Wierzył, że ją pokona, wbrew logice i statystykach. Od momentu, w którym usłyszał diagnozę, w tym wypadku będącą wyrokiem śmierci, żył jeszcze 6 lat. Łudził się, że wygra kolejny mecz w swoim życiu, ale tym razem rywal był zbyt silny. Holender zostawił żonę i 7-letnią córkę.
Wywoływał skandale, potrafił nago biegać po samolocie, jeździł po pijaku, będąc piłkarzem Zenita pobił się z kapitanem własnej drużyny. W 2013 r. ukazała się jego biografia, promował ją w jednym z holenderskich programów telewizyjnych. Prowadzący zauważył problemy Ricksena z wysławianiem się. Gdy spytał, z czego to wynika, 12-krotny reprezentant Holandii ze łzami w oczach opowiedział, jaką diagnozę niedawno usłyszał. Narracja programu mocno się wówczas zmieniła, zamiast humorystycznego nastroju i kolejnych omawianych skandali oraz anegdot z życia piłkarza, prowadzący i ludzie będący w studiu zaczęli mu współczuć.